sobota, 4 grudnia 2010

Piszę tę notkę ponieważ chcę zareklamować bloga bardzo fajnej dziewczyny Lawrence.

www.the-supernatural-story.blogspot.com

Opowiadanie na tej stronie jest na podstawie "Nie z tego świata".
Zapraszam!

poniedziałek, 18 października 2010

Wow. Dawno nie pisałam, bo aż od sierpnia. Nie wiem czy mam przepraszać. W każdym razie blog oficjalnie zamknięty. Naraska!

wtorek, 31 sierpnia 2010

Wyjaśniam

Długo mnie nie było ponieważ byłam na wakacjach w gótach i zapomniałam o tym wspomnieć. Wróciłam w niedzielę i do tej pory omijałam bloggera. Teraz rozdziały będą pojawiały się nawet raz-trzy razy w tygodniu ponieważ idę do gimnazjum i chcę się skupić nie tyle na nauce co na swoich znajomościach. Przyznam się, że jestem zakochana ale to zbyt skomplikowane żeby wyjaśniać. To 8. rozdziału spodziewajcię się tak w piątek.

sobota, 7 sierpnia 2010

Nie będzie rozdziału

Nie wyrobię się z rozdziałem. Będzie w jutro albo ostatecznie w poniedziałek.

Zapraszam na mojego bloga:
www.veronicex.blogspot.com

czwartek, 5 sierpnia 2010

Mam drugiego bloga

Chciałabym wam powiedzieć, że założyłam drugiego bloga na moim innym koncie.
www.veronicex.blogspot.com
To mój pamiętnik. Zapraszam do obserwowania ;)

środa, 4 sierpnia 2010

Rozdział 7


Obudził mnie dźwięk budzika. Byłam zbyt szczęśliwa, żeby go zrzucić na podłogę i patrzeć jak kawałki plastiku walają się po podłodze.
Zeskoczyłam z łóżka i uśmiechając się szeroko otworzyłam okno na oścież. Wietrzyk rozwiał mi włosy. Nie zmieniając nastroju wygrzebałam z szafy białą i za luźną koszulkę w marynarskie pasy i jeansowe szorty. Zaniosłam ubranie do łazienki, wzięłam prysznic i wykonałam codzienny rytuał ze starannością.
Przypomniało mi się, że Justin miał czekać na werandzie. Wiążąc włosy w koński ogon zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi frontowe.
Nie zawiodłam się. Usadowił się na bujawce trzymając w rękach bukiet krwistoczerwonych róż. Na mój widok wyszczerzył zęby w uśmiechu i podniósł się aby dać mi całusa.
- To dla ciebie – powiedział miękkim głosem wręczając mi kwiaty.
Wzruszyłam się. Czułam się jakby ktoś wyciągnął mnie ze środka najlepszej sceny w komedii romantycznej.
- Dziękuję – odpowiedziałam przytulając go. – Wejdziesz?
Pokiwał głową i ruszył za mną do kuchni.
Wyciągnęłam z szafki wazon, nalałam do niego wody i z ostrożnością wsadziłam róże. Postawiłam je na stole przy oknie i zapytałam:
- Jesteś głodny?
- Przed wyjściem jadłem. Ale ty pewnie jesteś głodna – spojrzał na mnie. – Swoją drogą kupiłem ci po drodze coś do jedzenia.
- Tak? Co takiego?
Otworzył papierową torbę z logiem McDonalds’a.
- Nie wiedziałem co lubisz ale kupiłem ci cheesburgera, sałatkę i colę.
- Dobry wybór – przyznałam siadając na krześle obok niego. – Ale nie musiałeś tego robić.
Uśmiechnął się zawadiacko i odpowiedział:
- Uwierz, że musiałem. Taki obowiązek twojego faceta.
Zaśmiałam się cicho całując go w policzek.
-   A teraz jedz bo spóźnimy się na biologię.
Spojrzałam na zegar naścienny. Mieliśmy około piętnaście minut. Odjęłam pięć minut na dojście co dawało mi dziesięć minut na jedzenie.
W zadziwiającym tempie pochłonęłam cheesburgera. Gdy wszystko już zjadłam i wzięłam ostatni łyk coli wstałam i wyrzuciłam opakowania.
- Chodź – mruknęłam wychodząc z kuchni.
Założyłam tenisówki.
Wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi, po czym schowałam klucze do kieszeni.
Ku mojemu zadowoleniu Justin złapał mnie za rękę.
Całą drogę pokonaliśmy ustalając jak spędzimy południe i dyskutując o różnych sprawach.
W ostatniej chwili weszliśmy do sali od biologii. Usiedliśmy w ławce nadal trzymając się za ręce pod jej blatem.
Spróbowałam zebrać myśli. Nie mogłam się skoncentrować kiedy Bieber siedział tak blisko mnie. Właściwie tak blisko jak było to tylko możliwe. Uśmiechnęłam się i udając, że zachłannie słucham wykładu nauczyciela wyobrażałam sobie jak będzie wyglądał nasz związek za parę lat. Trwały i szczery.
- Panno Knigth – przerwał moje rozmyślania pan Murray. – Czy panna Knigth raczy odpowiedzieć na moje pytanie?
Zarumieniłam się i pośpiesznie odpowiedziałam:
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
Pan Murray uniósł brew i patrząc na nią zza szkieł okularów zapytał:
- A o czym toż pani tak zachłannie rozmyśla?
- Wątpię żeby chciał pan wysłuchać tego co mam panu do powiedzenia. To jest przesiąknięte romantyzmem.
- Dobrze, już dobrze. A teraz się skup.
Kiedy nauczyciel się oddalił Justin pochylił się i zapytał:
- O czym tak myślałaś?
- Zgadnij – odparłam obracając w palcach długopis. – O tobie, głupku.
Uśmiechnął się do mnie. Popatrzyłam w jego czekoladowe oczy. Miałam wrażenie, że w nich tonę. 


________________________


Wow. Pod poprzednim  postem było aż 9 komentarzy. Miło mi :)
Przyznam, że się rozleniwiłam. Jestem do tyłu z pracą. Kolejny rozdział już bez szantażu. Pojawi się mniej więcej w piątek lub w sobotę. 
A ten tylko i wyłącznie o Jennie i Justinie. Przysięgam, że następny rozdział będzie żywszy, a około 10 zacznie się dziać.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Rozdział 6


Dylan wyszedł przed ósmą, żeby pomóc Alice w porządkowaniu strychu zanim urządzi sobie tam pracownię.
- Jak długo możesz zostać? – zapytałam podciągając kolana pod brodę.
Justin opierał się o ścianę ze słodkim uśmiechem. Nie powiem przyprawiał mnie takim uśmieszkiem o palpitację serca.
- To zależy – odparł przysuwając się.
Zdziwił mnie swoją odpowiedzią. Spodziewałam się raczej dokładniej godziny, kiedy będziemy musieli się pożegnać, a ja zostanę sama opychając się lodami i oglądając komedie romantyczne na DVD.
- Od czego? – odgarnęłam włosy z twarzy.
Bieber zbliżał się do mnie z sekundy na sekundę. Coś zmusiło mój puls do dzikiego galopu. Serce łomotało jak szalone. W brzuchu poczułam stado motyli.
- Od tego – odpowiedział, kiedy nasze usta dzieliły milimetry.
Omiótł mnie chłodny oddech, Justina, który pachniał miętową gumą do żucia.
Chwilę potem delikatnie musnął moje usta. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Zrobiło mi się bardzo gorąco jakbym znajdywała się pośrodku paleniska.
Chłopak odsunął się minimalnie żeby zobaczyć jak zareaguję. Uśmiechnęłam się i pochyliłam się, aby go pocałować jeszcze raz.

Po długiej porcji pocałunków usadowiliśmy się w kącie łóżka. Siedziałam opierając głowę o jego ramię. On obejmował mnie z triumfalnym uśmieszkiem.
- Kocham cię – wyszeptał prosto do mojego ucha.
Zarumieniłam się i podnosząc głowę żeby na niego spojrzeć odparłam:
- Mam dziwne wrażenie, że czuję tak samo.
Pocałował ją i nie odrywając wzroku od niej wsunął dłoń w jej włosy.
- Wiesz, co? – zapytał ni z tego ni z owego patrząc gdzieś w przestrzeń.
Ziewnęłam zarywając usta ręką.
- Przepraszam. To, co ja miałam powiedzieć? A no tak: co?
Zaśmiał się i odparł:
- Chyba muszę już iść.
Rozczarowana podniosłam głowę z jego ramienia. Wstaliśmy z łóżka.
Odprowadziłam Justina aż do samej furtki. Przytuliłam go mocno. Cmoknął mnie i mówiąc „Do zobaczenia jutro” ruszył w stronę plaży gdzie mieszkał.
Wlokąc się wróciłam do domu. Byłam strasznie głodna. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty z serem. Jadłam je powoli, przeżuwając dokładnie każdy kęs. Kiedy skończyłam posprzątałam po sobie czując jak ulatuje ze mnie życie. Myślałam, że zasnę idąc po schodach. Wytrzymałam i wzięłam orzeźwiający prysznic. Wskoczyłam w moją ulubioną piżamę z kotkiem, po czym powędrowałam do łóżka. Nakryłam się kołdrą i przymknęłam oczy.
Przekręciłam się na bok. Nie mogłam przestać myśleć o Justinie. Przypominałam sobie wszystko. Od momentu, kiedy się poznaliśmy przez Skate Park po serię pocałunków w moim pokoju. Znaliśmy się jeden dzień. Strasznie krótko.
Pod moją dłonią coś zawibrowało. To był mój telefon. Ociągając się spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam smsa od Biebera.

Śpisz już, Słonko?

Uśmiechnęłam się do siebie. Boże, to było takie słodkie. Natychmiast odpisałam:

Jeszcze nie. Tęsknię, wiesz?

Po sekundzie przyszła odpowiedź:

Ja też. Kocham cię.

Motylki, które czułam w brzuchu prawie godzinę temu dały o sobie znać. Chyba naprawdę kocham tego chłopaka.

I ja też cię kocham. Jestem zmęczona. Dobranoc.


Poczekałam na smsa.

Miłych snów. Będę czekać na ciebie jutro na werandzie.

On jest słodki. Proste słowa potrafią zdziałać cuda, naprawdę.
Zaraz. Czy on napisał, że będzie czekał na werandzie? O Boże. Tak właśnie napisał. No ja nie mogę. Zaraz padnę z nadmiaru radości.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną szczerząc się jak głupia. Zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza. 


_______________________


Ten rozdział trudno było mi napisać po takiej przerwie. Szczerze mówiąc wyszłam z wprawy.

Następny rozdział będzie jak będzie 7 komentarzy. Dlaczego szantaż? Bo trochę osób chciało żebym wróciła, a kiedy wróciłam mieli to głęboko w d****.